Mam na imię Bożena. Mam 83 lata, mój mąż 87. Jesteśmy mała rodziną, mój mąż jest jedynakiem, moja siostra zmarła bezpotomnie. Mamy 58-letniego syna Witolda. Właśnie jego historię chcę Wam opowiedzieć.
Witek był zdrowym, grzecznym, zdolnym
dzieckiem. Dobrze uczył się w szkole, miał talent do przedmiotów ścisłych, dwa lata, rok przed maturą wyjechał na wakacje do Anglii. Odtąd nic już nie było takie samo.
Nie wrócił ze znajomymi. Błąkał się między
Anglią, Holandią a Polską, aż został deportowany z zakazem wjazdu do Anglii. Po powrocie – psychiatra, szpital, diagnoza. Depresja. Później dużo szpitali, dużo diagnoz, dużo leków. Schizofrenia. Witek
coraz bardziej izolował się od ludzi, tygodniami, miesiącami nie wychodził ze swego pokoju. Bywał agresywny, również wobec siebie. Wyskoczył przez okno, złamał nogę.
Po latach i wielu badaniach u wielu różnych specjalistów okazało
się, że jest również poważnie chory somatycznie. Niedoczynność tarczycy, choroba Hashimoto. Witek spędzał czas w swoim pokoju, w swoim świecie, wśród książek.
W 1992 roku byłam współzałożycielem Towarzystwa Przyjaciół Niepełnosprawnych.
Spotkałam tam wielu rodziców dzieci podobnych do naszego Witka, profesjonalistów, chorych. Mnie te spotkania dużo dały, widziałam, jak zmienia się na lepsze postrzeganie osób chorych psychicznie wśród zdrowej części społeczeństwa, jak
rozszerza się i różnicuje oferta opieki i wsparcia. Witek bez przerwy wędrował.
Trzy lata temu Witek wyszedł do ludzi, zaczął chodzić na zajęcia do klubu „Lonia”, uczestniczyć w zajęciach, być w grupie. Rok temu klub przejściowo zamknął działalność, Witek znów wędruje po okolicy.
Boimy się z mężem o Witka.
Wiemy, że nie poradzi sobie sam. Nie robi zakupów, nie gotuje, nie sprząta. Nie wie, ile wynosi jego renta, ile kosztuje bułka, opłaty za prąd. Nie ma dalszej rodziny, kolegów, przyjaciół, partnerki.
Chcemy z mężem, by – kiedy
nas zabraknie – zamieszkał w wyjątkowym miejscu, gdzie go rozumieją, gdzie będzie czuł się bezpiecznie, gdzie nie będzie „pacjentem spod piętnastki”. Chcemy, żeby zamieszkał w Wyjątkowym Domu dla Wyjątkowych Ludzi. Bo Witek jest wyjątkowy.
Na
spotkaniu grupy wsparcia dla rodzin usłyszałam zdanie matki 50-latka: „Nie wiem, co będzie z moim (chorym na schizofrenię) dzieckiem po mojej śmierci. Jestem zmęczona. Nie chcę o tym myśleć.”
Zbudujmy razem Wyjątkowy Dom.
Proszę w imieniu Witka. Proszę w imieniu matek i ojców dzieci w sytuacji podobnej do Witka. Bo nam nie jest wszystko jedno!