Jak wspominasz swoje lata szkolne, czy już wtedy chorowałaś ?
Tak moja choroba zaczęła się od wczesnych lat szkolnych. Długo nie mogłam zrozumieć co się ze mną działo. Chodziłam na porady
do pedagoga ale, czułam się zostawiona sama z problemami. Może wpływ na te objawy miał fakt, iż przy moim urodzeniu pojawiło się zagrożenie porażeniem mózgowym?.
Środowisko w którym dorastałam
wykluczało mnie ze swojej grupy, bo byłam uznawana za „dziwną”. Nie nosiłam normalnych ciuchów, nie słuchałam takiej samej muzyki jak, reszta byłam ciągle obgadywana i nie miałam z kim nawet o tym pogadać,
nie rozumiałam co się ze mną działo, byłam zagubiona. Było mi bardzo ciężko.
Co się wydarzyło później?
Później mój stan się poprawił. Ukończyłam nawet liceum i dostałam się na studia. Jednak dopadł mnie po liceum kryzys, dostałam depresji i ze względu na chorobę zrezygnowałam z dalszej
nauki. Byłam nawet na leczeniu na oddziale psychiatrycznym. Później miałam różne diagnozy, byłam w ośrodku na terapii. Dopiero po jakimś czasie stwierdzono u mnie schizofrenie paranoidalną.
Jaka była droga do diagnozy?
Zanim stwierdzono u mnie depresję pomoc uzyskałam na oddziale dziennym w Brzegu, gdzie uczestniczyłam na zajęciach i terapii grupowej. Później dostałam się na terapię indywidualną
i grupową do Komorowa koło Warszawy. Nie było mi z początku łatwo z daleka od domu. Musiałam zaleczyć sama choroby. Tu stwierdzono u mnie zaburzenia adaptacyjne i osobowość typu borderline. Po upływie jakiegoś czasu uczestnicząc na
zajęciach powróciły mi dawne objawy. Trafiłam po raz kolejny do szpitala tym razem w Tworkach gdzie stwierdzono u mnie schizofrenię. Pomału wracając do zdrowia po leczeniu wróciłam do domu.
Czy otrzymałaś odpowiednią pomoc?
Zdecydowanie tak. Dowiedziałam się od pewnej osoby o ośrodku w Jedliczach koło Łodzi. Tu uzyskałam fachową opiekę i pomoc. W tym miejscu zaczęłam zapoznawać się z moją
chorobą. W Jedliczach dochodząc do sił i wracając do zdrowia poznałam mojego przyszłego męża.
Kiedy rozpoczęła się choroba, jak się wtedy czułeś?
Choroba zaczęła się w szkole średniej. Było mi ciężko. Z trudem udało mi się ukończyć technikum. Jednak choroba została zdiagnozowana – schizofrenia i
musiałem nauczyć się z nią żyć. Podejmowałem różne prace ale nigdzie nie mogłem utrzymać się dłużej. Brakowało celu w moim życiu, brakowało siły i nadziei a rodzina nie rozumiała co się ze mną dzieje.
Jakie decyzje dotyczące przyszłości podjąłeś ?
Wyjazd
do ośrodka w Jedliczu miał być dla mnie terapią. To była dobra decyzja. Oswoiłem się ze swoją chorobą, zacząłem dobrze o sobie myśleć. W ramach projektu uczestniczyłem w stażu jako stajenny. Praca pomogła w wyciszeniu choroby, poczułem
się dowartościowany.
Miłość czy sympatia ?
W ośrodku poznałem Karolinę. Była tak samo chora jak ja. Początkowo tylko kolegowaliśmy się, dużo rozmawialiśmy, aż w końcu zaiskrzyło między nami
i postanowiliśmy być ze sobą razem.
Jaka była Wasza droga do szczęścia?
O to, aby być małżeństwem, nie wystarczyło błogosławieństwo rodziców, ale z powodu naszej niepełnosprawności, musieliśmy walczyć o siebie przed sądem. Złożyliśmy wszystkie
potrzebne dokumenty i trzeba było uzbroić się w cierpliwość. Po roku niepewności otrzymaliśmy zgodę.
Jak wygląda teraz Wasze życie, jakie macie plany na przyszłość. Może o czymś o marzycie?
Dzisiaj
jesteśmy szczęśliwym małżeństwem, latem będziemy świętować drugą rocznicę naszego ślubu.
Mieszkamy w samodzielnym mieszkaniu chronionym i oboje pracujemy w zakładzie aktywności zawodowej o profilu gastronomicznym.
Bardzo
się wspieramy, możemy na siebie liczyć w każdej sytuacji.
Lubimy chodzić na spacery, jeździć na rowerach, podróżować.
Mamy swoje marzenia. Chcielibyśmy mieć własne mieszkanie, stałą pracę, dokształcać się. Pragniemy
aby nasza choroba była w remisji i abyśmy zawsze byli razem na dobre i na złe.